Obrzędowy okres, którego kulminację stanowi Boże Narodzenie rozpoczyna się 25 listopada (początek Adwentu) i trwa do 6 stycznia – święta Objawienia Pańskiego zwanego świętem Trzech Króli. Jeszcze do lat dwudziestych XX w. terminy cyklu świątecznego wyznaczał zarówno kalendarz rolniczo-zwyczajowy jak i liturgiczny, ściśle podporządkowany rytuałowi Kościoła. Okresowi temu towarzyszyły liczne zwyczaje i obrzędy i choć większość z nich dawno straciła swą magiczno-kultową moc, zachowały się w tradycji ludowej w postaci reliktów kulturowych.
Święta poprzedza Adwent[1] (łac. adventus – przyjście), czterdziestnica (w średniowieczu trwał 40 dni)- czterotygodniowy okres oczekiwania i przygotowania do Bożego Narodzenia. Pierwsze wzmianki o Adwencie pochodzą z IV w. z synodu w Saragossie (388r.). W średniowieczu rozpoczynał się ok. 11 listopada (po św. Marcinie). Obecnie w Kościele powszechnym rozpoczyna się ok. 25 listopada (niedziela najbliższa św. Andrzeja) i kończy 24 grudnia.
Na Mazowszu północno-wschodnim oraz Podlasiu Adwent „otrąbywano” na ligawkach (legawa[2]) – długich drewnianych trąbach. Był to sygnał, że nastał czas spokoju, skupienia, postów i modlitwy, głównie za dusze zmarłych. Milkły wszelkie instrumenty, ustawały zabawy, wierni uczestniczyli w codziennych nabożeństwach zwanych roratami. Grę na ligawkach uprawiali głównie kawalerowie, posiadający zdrowe i mocne płuca, zdolne do długiego i silnego wydechu. Dla uzyskania głębszego i mocniejszego brzmienia, ligawkę opierano o cembrowinę studni.
W czasie Adwentu przede wszystkim zachowywano posty. Poszczono przynajmniej w środy i piątki, a bywało, że osoby starsze przez cały okres adwentu nie jadały mięsa, a zamiast tłuszczu zwierzęcego używały oleju lnianego, przy czym w dni postne spożywały tylko chleb i wodę.
Nie wykonywano żadnych prac polowych, ponieważ ziemia musiała odpoczywać przed wydaniem kolejnych plonów. Wieczorami w izbach spotykały się sąsiadki lub młode dziewczęta. Przędły len, wełnę, skubały pierze, haftowały. W towarzystwie czas szybciej upływał, a praca nie była nużąca. Spotkania sprzyjały opowieściom, wspomnieniom zmarłych, śpiewaniu pieśni, opowiadaniu lokalnych nowinek. Chętnie w wieczornych spotkaniach uczestniczyli młodzi chłopcy, co sprzyjało zalotom i kojarzeniu par. Do męskich zajęć należały przede wszystkim młocka, kręcenie powróseł słomianych, opatrywanie sań na zimę, rąbanie drewna oraz codzienne prace związane z karmieniem i oprzątaniem zwierząt.
Święto Bożego Narodzenia zaczęto obchodzić dopiero w IV w. Pierwszą wzmiankę o Bożym Narodzeniu znaleziono w 354r. w rzymskim kalendarzu świąt. Z tego okresu pochodzi również pierwszy wizerunek Dzieciątka Jezus. Nie od razu przypadało ono 25 grudnia. Najpierw wyznaczono datę 2 stycznia, potem 25 albo 28 marca, następnie 18 lub 19 kwietnia, a nawet 20 maja. W Egipcie i na bliskim Wschodzie Boże Narodzenie obchodzono 6 stycznia.
Wybór daty 25 grudnia nie był przypadkowy. W III i IV w. jedną z najbardziej rozpowszechnionych religii był mitraizm, kult perskiego boga słońca Mitry. Urodziny Mitry obchodzono 25 grudnia, od którego to dnia słońce wzbija się coraz wyżej i dłużej świeci (przesilenie zimowe). W III w. Rzymianie przyjęli mitraizm jako religię państwową i zaczęli obchodzić święto „Niezwyciężonego Słońca” (Solis invicti). Świętu towarzyszyło zapalanie świateł, śpiewy i procesje. W obrzędach tych uczestniczyli także chrześcijanie. Ich odpowiedzią na pogańskiego Mitrę był chrześcijański Chrystus nazywany „Słońcem Sprawiedliwości”[3].
Doktorowie Kościoła zdecydowali, że należy przejąć tradycyjne obchody tego święta oraz jego, symbolikę i dzień 25 grudnia ogłosili Bożym Narodzeniem. Zbieżność ta wynika także z faktu, iż Kościół w okresie jego konsolidacji instytucjonalnej pozostawał w ścisłej zależności od Imperium Rzymskiego. Do Polski kalendarzowe Boże Narodzenie trafiło w X wieku.
Od momentu, gdy zwyczaj ten zakorzenił się w obrządku starosłowiańskim, święta Bożego Narodzenia nazwano Godami. W literaturze nazwa ta ma różne interpretacje, choć najprawdopodobniej pochodzi od starosłowiańskich biesiad – godów, którymi świętowano najkrótszy dzień i najdłuższą noc.[4] Zygmunt Gloger interpretuje jednak nazwę Gody jako „zetkniecie się dwóch lat (godów) starego i nowego, który w erze chrześcijańskiej zaczyna się właściwie z chwilą rocznicy narodzin Zbawiciela w dniu 25 grudnia”[5] . Natomiast Łukasz Gołębiowski wyjaśnia ją następująco: „Gody zowie się ten czas od godzenia czeladzi, stąd przysłowie u ludu: Na św. Szczepan każdy sobie pan, masie rozumieć, pokąd służby nie przyjmie”[6]. Gody to okres trwający od Wigilii do święta Trzech Króli (6 stycznia). Wiele obrzędów towarzyszących temu okresowi to obrzędy agrarne i zaduszne. Ich podłożem prawdopodobnie był panujący wcześniej kult zmarłych[7], a jako że Polacy byli narodem rolniczym, zwracali się do zmarłych w sprawach dla siebie najważniejszych czyli urodzaju i pomyślnej hodowli zwierząt. Obrzędy te praktykowano także na Mazowszu.
Wstępem do Bożego Narodzenia jest Wigilia. To uroczyste święto o charakterze rodzinnym bardzo głęboko zakorzeniło się w polskiej kulturze. Wigilia (łac. vigilia – czuwanie), wilija lub wielija stanowiła i nadal stanowi wyjątkowe wydarzenie. Oczekiwano narodzin Chrystusa (Człowieka – Boga), a przypadające w tym czasie zimowe przesilenie słońca zapowiadało zwycięstwo dnia nad nocą. Wiązały się z nią liczne wierzenia, przesądy i zabiegi magiczne, a jej kulminacją była postna wieczerza oraz Pasterka.
Ponieważ w tradycji ludowej wydarzenia tego dnia miały konsekwencje w nadchodzącym roku, domownicy zwracali szczególną uwagę na zachowania, gesty czy wykonywane czynności. W wigilię należało więc wstać wcześnie rano, by nie być leniwym i ospałym w następnym roku, a dla zapewnienia sobie zdrowia i urody – umyć się w rzece lub napić wody ze studni. Gospodarze starali się nie pożyczać niczego od sąsiadów „bo już tak to będzie bez cały rok”[8] Lepiej było coś ukraść, bo to miało przynieść szczęście. Jednak osoba przyłapana na kradzieży stawała się pośmiewiskiem całej wsi i nie mogła chodzić po kolędzie. Rodzice zapowiadali dzieciom, by były grzeczne i posłuszne i żeby nie narażały się na karę. Na Mazowszu zwracano uwagę, kto pierwszy w tym dniu, kobieta czy mężczyzna, odwiedzi dom. Odwiedziny mężczyzny zapowiadały szczęście (panny wyjdą za mąż, krowy będą rodziły byczki). Wizytę kobiety interpretowano dwojako: jako zapowiedź powodzenia (będą się rodzić jałówki) lub „dziurawego” roku, nieszczęścia. Jeśli dom odwiedził ktoś z sąsiadów, proszono go, by usiadł „zeby kury dobrze siedzieli na jajkach”.
Przed wieczerzą wigilijną specjalnie przystrajano izbę nadając jej niekiedy wystrój nawiązujący do betlejemskiego żłobu[9]. Najważniejszymi akcesoriami dekoracyjnymi o wymowie symbolicznej były ustawiane na rozmaite sposoby snopy niemłóconych zbóż (żyta, pszenicy, owsa i jęczmienia), siano, słoma, zielone gałązki symbolizujące życie i wegetację roślin oraz ozdoby z opłatka. Snopy ustawiano w rogach izby lub jeden snop w głównym kącie za stołem, pod obrazem. Siano kładziono na stół wigilijny pod obrus. Czasem słomę lub siano rozściełano dokoła ławy, aby upodobnić wygląd izby do stajenki betlejemskiej. Zielone gałązki mocowano pod sufitem nad belkami stropowymi lub za obrazami. Na snopach i pod sufitami wieszano także ozdoby nazywane światami. Wykonywano je z opłatka przynoszonego wraz z życzeniami przez organistę lub księdza. Miały najczęściej kształt kuli składanej z półokrągłych krążków sklejanych śliną lub kołyski. Symbolizowały wspólnotę, braterstwo i miłość, miały także zapewniać domowi spokój, szczęście i boże błogosławieństwo[10].
Pierwsze choinki pojawiły się w Polsce w XIX w. Najpierw na dworach szlacheckich, na początku XX w – u bogatych chłopów, a w latach 30-tych XX w. – w izbach chłopskich. Zwyczaj ustawiania w domu leśnego drzewka narodził się w Alzacji (Niemcy) w 1495 roku. Początkowo ubierano je tylko jabłkami na pamiątkę zakazanego owocu z rajskiego drzewa. W domach chłopskich ubierano choinkę „dla dzieci”, zdarzało się więc, że w izbie stała i choinka i snop zboża. Później jednak choinka wyparła ustawiane w rogach izby snopy zboża. Mimo, iż pełniła jedynie funkcję ozdobną, wieszano na niej ozdoby mające wymowę symboliczną (jabłka, światy, orzechy, pierniki). Na Mazowszu przeważały drzewka świerkowe lub drzewka sosny.
W niektórych domach na czas wieczerzy obwiązywano nogi ławy, czy stołu łańcuchem, „żeby chleb się domu trzymał”, a czasem pod stołem gospodarz umieszczał lemiesz od pługa czyli tak zwane żelazo płużne „żeby krety roli nie psuły”[11].
Gdy na niebie pojawiła się pierwsza gwiazda lub po zachodzie słońca, cała rodzina zasiadała do wieczerzy wigilijnej. Miejsca przy stole zajmowano według starszeństwa, aby według wieku odchodzić z tego świata i aby śmierć nie zabierała przedwcześnie ludzi młodych. Starano się zasiadać do stołu parzystą liczbą osób. W przeciwnym razie ktoś z domowników mógłby umrzeć w nadchodzącym roku. Dla dusz bliskich zmarłych pozostawiano jedno wolne nakrycie, wierząc, że mogą w tym dniu odwiedzić dom.
Jadłospis wigilijny składał się głównie z potraw przyrządzonych z darów pola, ogrodu, sadu, lasu i wody. Na mazowieckich stołach królowały więc: kapusta z grochem, pierogi z kapustą i grzybami, kluski z makiem, pęczak jęczmienny polany olejem z dodatkiem miodu (na Mazowszu Wschodnim zwany „kucjia”), kapusta z grzybami na oleju, zupy owocowe i barszcz grzybowy oraz śledzie. Uważano, aby na stole znajdowała się nieparzysta liczba potraw, a ich ilość uzależniona była od zamożności domu. Nieobca na Mazowszu była też tradycja przygotowywania 12 potraw wigilijnych. Liczba ta miała nawiązywać do 12 apostołów, albo też do miesięcy w roku.
Wieczerzę wigilijną rozpoczynała ceremonia dzielenia się opłatkiem na znak miłości i wspólnoty. Zwyczaj ten nawiązywał do chrześcijańskiej tradycji dzielenia i rozdawania chlebów ofiarnych. Łamiąc opłatek rodzina składała sobie życzenia pomyślności i doczekania w zdrowiu kolejnej Wigilii. Po krótkiej modlitwie i przełamaniu się opłatkiem należało przynajmniej spróbować każdej z potraw, aby jej nie zabrakło w przyszłości. Resztki wieczerzy wigilijnej i opłatka zanoszono zwierzętom „zeby i oni pozywili się w ten śwenty wiecor”[12].
Czas od zakończenia wieczerzy do wyjścia na pasterkę rodzina wypełniała wspólnym śpiewaniem kolęd, kręceniem powróseł i wróżbami. Dzień ten jako kontynuacja dawnych zaduszek był najbardziej odpowiedni do wszelkich wróżb, zarówno o charakterze gospodarskim, rolniczym jak i matrymonialnym. Panny i kawalerowie wyciągali spod obrusa źdźbła siana. Źdźbło zielone – oznaczało rychłe zamążpójście, zwiędłe – z ożenkiem trzeba będzie poczekać, pożółkłe – staropanieństwo lub starokawalerstwo. Źdźbła siana wyciągały również gospodynie, wróżąc z ich długości jak wysoki obrodzi len, a z koloru – długość życia. Ze snopów zbóż ustawionych w rogach izby gospodarze wyciągali kłosy, rozcierali je w dłoniach a następnie liczyli ziarna, które z nich wypadły. Największa liczba ziaren sugerowała, które ze zbóż w nadchodzącym roku obrodzi najlepiej. Powrósłami ze snopów wigilijnych gospodarze okręcali pnie drzewek owocowych, aby uchronić je przed robactwem, uschnięciem oraz aby zapewnić im lepsze owocowanie.
Zwyczaj obdarowywania się prezentami w Wigilię (tzw. kolenda, kolęda) pojawił się prawdopodobnie w XIX w. Zygmunt Gloger opisuje: „W domach zamożniejszych panie rozdawały w tym dniu kolędę, czyli podarki swej czeladzi i dobrze prowadzącym się dziewczętom we wsi”[13]. Jeszcze do lat dwudziestych XX w. na Mazowszu miały one charakter symboliczny – były to przeważnie chowane przez rodziców w siano pod obrus drobne pieniądze lub przedmioty, takie jak grzebyk, scyzoryk, wstążka, spinka do włosów, chustka, czy po prostu słodkie bułki albo pierniki przywiezione z miasta. Obchody Wigilii kończyło wyjście na pasterkę.
Pasterka rozpoczyna Boże Narodzenie. Jest to uroczyste nabożeństwo czczące narodziny Dzieciątka Jezus odprawiane o północy. Nazwa pochodzi od hołdu złożonego przez pasterzy. Na pasterkę wychodzono całymi rodzinami a nawet całymi gromadami. Gospodarze ścigali się w drodze do kościoła. Ten, który pierwszy przekroczył jego progi mógł liczyć na duże plony oraz pierwszeństwo we wsi we wszystkich pracach polowych i gospodarskich. Po powrocie gospodarze posiadający pasieki obchodzili je i stukając w każdy ul, oznajmiali pszczołom, że Pan się narodził. Inaczej pszczoły nie obudziłyby się na wiosnę[14].
Pierwszy dzień Bożego Narodzenia spędzano wyłącznie w rodzinnym gronie, śpiewano kolędy a także spożywano przygotowane specjalnie na tę okazję smakołyki: kiełbasy, tłusty bigos, pieczenie, ciasta.
W drugi dzień Bożego Narodzenia – na św. Szczepana, gospodarze święcili w kościele owies. Podczas nabożeństwa obsypywano się owsem, grochem lub ziarnem innych zbóż. Był to najprawdopodobniej pogański zwyczaj mający zapewnić osobie obsypywanej pomyślność, zdrowie i dobry urodzaj. Kościół go jednak zasymilował i interpretował jako pamiątkę męczeńskiej śmierci świętego przez ukamienowanie. W dniu 26 grudnia zwyczajowo godzono do pracy służbę, która w okolicznych karczmach czekała na oferty. Odwiedzano sąsiadów i rodzinę. Od św. Szczepana domy wiernych zaczynali odwiedzać plebani w asyście organistów. Wygłaszali kazania, modlitwy i udzielali błogosławieństwa domowi. W zamian otrzymywali tzw. kolędę (dary). Chłopi dawali jajka, drób, słoninę, kiełbasę, sery. W ślad za plebanami ruszały grupy kolędnicze inaugurujące czas radości i zabawy. Pogrążone w śniegu wsie wypełniał gwar, śmiech i hałas towarzyszący przejściu kolędników.
Na Mazowszu znane były wszystkie formy kolędowania. Jako pierwsze pojawiały się grupy młodzieży z gwiazdą (na pamiątkę pierwszej gwiazdy). Występy ich nie były skomplikowane. Wystarczyło znać kilka kolęd i posiadać kolorową gwiazdę. Najczęściej wykonywano ją z przetaka (sita), do którego przymocowywano rogi z listewek drewnianych. Następnie całą konstrukcję owijano kolorowym papierem i mocowano do dzierżaka. Do środka wkładano świeczkę a później latarkę elektryczną i wprawiano w ruch obrotowy. Kolędnicy śpiewali kolędy przed domem, za co otrzymywali drobne pieniądze, kawałek ciasta czy pieroga. Jedną ze starszych form kolędniczych była grupa z kozą, niedźwiedziem lub turoniem. Postaci zwierzęcia towarzyszyły osoby przebrane za dziadów, Cyganów lub Żydów. Prawdopodobnie pierwotne wodzenie zwierząt po wsiach, a także ich występy w chatach miały sprowadzać płodność na pola i do zagród.
Jeszcze przez pierwsze lata po II wojnie bardzo popularni na Mazowszu byli tzw. „szopkarze”. Pokazy szopkowe zawierały scenę ukazania się pasterzom Anioła zwiastującego Dobrą Nowinę oraz pokłon ludzi wszystkich stanów, zawodów i narodowości przed Dzieciątkiem i Świętą Rodziną. Szopki wykonywano z tektury i papieru, rzadziej z drewna. Szopki były często mechaniczne – za pomocą sznurków lub korbki wprawiano w ruch postacie. Największą popularnością cieszyły się jednak widowiska świąteczne o królu Herodzie – rodzaj wędrownego teatru dającego przedstawienia w domach gospodarzy. Akcja sztuki właściwie się nie zmieniała – głównym wątkiem był okrutny rozkaz Heroda nakazujący zgładzenie wszystkich dzieci do lat dwóch, aby w ten sposób pozbyć się Chrystusa – przyszłego Pana świata. Za ten czyn Śmierć ścinała Herodowi głowę, a Diabeł zabierał jego duszę do piekła. Dla zwiększenia atrakcyjności – widowiska urozmaicano lokalnymi aktualnościami np. żołnierze Heroda występowali w uniformach ułańskich i śpiewali patriotyczne pieśni. Wszystkie te widowiska pełniły bardzo ważną rolę: angażowały całą społeczność, sprzyjały współpracy w tworzeniu i współzawodnictwu w prezentowaniu, a przede wszystkim dostarczały rozrywki, pozwalając choć na chwilę oderwać się od szarej codzienności.
W święto Trzech Króli ludność udawała się do kościoła by oddać pokłon Jezusowi oraz poświęcić mirrę, kadzidło i złoto. Gospodynie święciły jagody jałowca wraz z żywicą (mirra i kadzidło), niekiedy również obrączki ślubne (złoto) oraz kredę[15]. Jagód jałowca i żywicy używano do kadzenia, kredą na drzwiach wejściowych lub też nad oknami rysowano krzyże, mające chronić dom i jego mieszkańców. We wsiach pojawiali się gwiazdorzy i towarzyszący im młodzieńcy przebrani za Trzech Króli.
Święta Bożego Narodzenia były świętami rodzinnymi, uroczystymi. Był to również czas magiczny, niezwykły, pełen zadumy, nakazów i zakazów. Tylko wtedy stosując różne zabiegi można było zapewnić sobie powodzenie w nadchodzącym roku czy spojrzeć w przyszłość. Święta przerywały monotonię codzienności, dawały ludziom poczucie zadowolenia, radości w przeżywaniu świątecznej odmienności, jednoczyły ich we wspólnej zabawie, tańcu i śpiewie. Sprzyjały przekazywaniu i przyjmowaniu wielu istotnych wartości i treści.
[1] B. Ogrodowska, „Zwyczaje, obrzędy i tradycje w Polsce. Mały słownik”, Verbinum, Warszawa 2001, s. 9.
[2] S. Dworakowski, „Kultura społeczna ludu wiejskiego na Mazowszu nad Narwią”, Białostockie Towarzystwo Naukowe, Białystok 1964, s. 29-30.
[3] M. Ziółkowska, „Szczodry wieczór, szczodry dzień. Obrzędy, zwyczaje, zabawy”, Warszawa 1989, s. 149-150.
[4] J. Uryga, „Rok Polski w życiu, w tradycji i obyczajach ludu”, Włocławek 2002, s.36.
[5] Z. Gloger, „Rok Polski w życiu, tradycyi i pieśni”, Warszawa 1900, s. 65.
[6] Ł. Gołębiowski, „Lud polski, jego zwyczaje, zabobony”, Warszawa 1830, s. 311.
[7] S. Dworakowski, „Kultura społeczna …”, s. 31.
[8] Tamże, s. 32.
[9] J. St. Bystroń, „Dzieje obyczajów w dawnej Polsce”, T. II, Warszawa 1976, s. 40.
[10] B. Ogrodowiska, „Świąteczne zdobnictwo wnętrz”, „Polska Sztuka Ludowa”, 1983, R. XXXVII, nr 1-2, s. 98.
[11] Ł. Gołębiowski, „Lud polski …”, s. 317-318.
[12] S. Dworakowski, „Kultura społeczna …”, s. 37.
[13] Z. Gloger, „Encyklopedia staropolska”, Warszawa 1903, T. IV, s. 437.
[14] B. Adamczewska, „Boże Narodzenie na Mazowszu”, Sierpc 2003, s. 29.
[15] S. Dworakowski, „Kultura społeczna …”, s. 62.
Bibliografia:
Adamczewska B., „Boże Narodzenie na Mazowszu”, Sierpc 2003.
Bystroń J.S., „Dzieje obyczajów w dawnej Polsce”, T. II, Warszawa 1976.
Dworakowski S., „Kultura społeczna ludu wiejskiego na Mazowszu nad Narwią”, Białystok 1964.
Gloger Z., „Rok polski w życiu, tradycyi i pieśni”, Warszawa 1900.
Gołębiowski Ł., „Lud polski, jego zwyczaje, zabobony”, Warszawa 1830.
Ogrodowska B., „Świąteczne zdobnictwo wnętrz”, „Polska Sztuka Ludowa” 1983, R. XXXVII, nr 1-2.
Ogrodowska B., „Zwyczaje, obrzędy i tradycje w Polsce. Mały słownik”, Warszawa 2001.
Uryga J., „Rok polski w życiu, w tradycji i obyczajach ludu”, Włocławek 2002.
Ziółkowska M., „Szczodry wieczór, szczodry dzień. Obrzędy, zwyczaje, zabawy”, Warszawa 1989.
Autor: Joanna Szewczykowska