Przejdź do treści Wyszukiwarka
Strona gl�wna

Festiwal Powideł Olenderskich Olenderfest

Trwa ładowanie zdjęć


Pamięć o olędrach

By przywrócić pamięć o olędrach, którzy zamieszkiwali przez kilka wieków mazowieckie nadwiślańskie ziemie, najlepiej jest sięgnąć do ich kulturowej spuścizny. Taką zasadą kierują się Andrzej Ciołkowski – Prezes Stowarzyszenia na Rzecz Rozwoju Ziemi Iłowskiej oraz jego syn Tomasz Ciołkowski. Od 2016 roku w swoim Gospodarstwie Agroturystycznym pod Jastrzębcem w Przejmie na Mazowszu Płockim, organizują Festiwal Powideł Olenderskich Olenderfest, który jest świętem specjału wytwarzanego z buraków cukrowych.

Olędrzy przybyli do Polski w XVI wieku z terenów Niderlandów i Fryzji. Podobnie jak na Żuławach, osiedlali się na Mazowszu z powodu wolności religijnej i ekonomicznej. Przez kilka wieków zamieszkiwali nadwiślańskie ziemie z powodzeniem na nich gospodarując: meliorując wiślane tereny zalewowe, budując zbiorniki retencyjne, uprawiając ziemię, zajmując się sadownictwem, hodując krowy. Olędrzy znani byli ze swojej zaradności, sadów z dobrymi odmianami jabłek, dobrej jakości serów i wyjątkowych powideł buraczanych. Mazowieckie wierzby, które stały się symbolem polskości, w dużym stopniu także zawdzięczamy olęderskim nasadzeniom.

Po wojnie, kojarzeni z niemieckim okupantem, zniknęli. Wyjechali „na Zachód” – do Niemiec, Holandii, Kanady. Pozostali nieliczni, najczęściej wtapiając się w lokalną społeczność poprzez związki z Polakami. Zasymilowani nie stanowili już odrębnej grupy z własnym językiem (najczęściej plattdeutsch), religią (wyznania mennonickiego lub luterańskiego), zwyczajami i gospodarką. Przez kilkadziesiąt lat temat olędrów nie istniał w powszechnym dyskursie, ale pozostały po nich elementy krajobrazu kulturowego: domy i gospodarstwa na terpach, układy wsi, sady, wierzby, nieliczne schowane na strychach narzędzia, których kiedyś używali. Na ziemiach, gdzie mieszkali, pozostała po nich pamięć dawnych polskich sąsiadów lub samych potomków.

Ślady obecności

Olędrzy długo musieli czekać, by zaczęto znowu o nich mówić, pisać i przywracać ich dziedzictwo. Dopiero pod koniec XX wieku za sprawą badaczy, m.in. Jerzego Szałygina i jego książek, potem Łukasza Maurycego Stanaszka, badaniom pracowników Muzeum Mazowieckiego w Płocku: Magdaleny Licy-Kaczan i Grzegorza Piaskowskiego, licznym publikacjom, wywiadom wystawom, konferencjom, a wreszcie powstałym dwóm parkom kulturowym, poświęconym w całości kulturze olędrów, zaczęto przywracać pamięć o tej grupie w społecznej świadomości.

W niektórych nadwiślańskich gospodarstwach pozostały rozdrabniarki i solidne żeliwne prasy do wyciskania soku z buraków oraz miedziane kotły, które służyły olędrom przez lata do wyrobu powideł. Zachowały się również nieliczne już specjalne budynki używane jako suszarnie i wędzarnie owoców oraz powidlarnie. Niektórzy Polacy, którzy zasiedlili poolęderskie gospodarstwa i posiadali niezbędny sprzęt, jeszcze do lat 70. XX wieku zajmowali się przetwórstwem buraków cukrowych na powidła. Później smażenia powideł zaprzestano.

Powidła

Andrzej Ciołkowski i jego syn Tomasz mieszkają w Przejmie od pokoleń. Znają tę ziemię i kochają. Nie mają korzeni olęderskich, ale mają silne poczucie zakorzenienia. Mają także swoją własną rodzinną związaną z olędrami historię, ponieważ ich dziadkowie i pradziadkowie gotowali powidła we własnych gospodarstwach, w tzw. kotłach przechodnich, podróżujących od domu do domu, od połowy XIX wieku, aż do czasów powojennych. W latach 40. i 50. XX wieku proces gotowania został przeniesiony do wyspecjalizowanych powidlarni. Jedna z nich funkcjonowała w pobliskim Grzybowie, nieprzerwanie do lat 80. XX wieku.

W 2011 roku Andrzej i Tomasz Ciołkowscy wzięli udział w projekcie „Wielokulturowość Ziemi Iłowskiej”, finansowanym przez Fundusz Inicjatyw Obywatelskich. Wtedy po raz pierwszy usmażyli buraczane powidła. Przeczuwali, że ten oryginalny produkt będzie na tyle interesujący, że zyska swoich zwolenników. Chcieli także, by stał się jednym z elementów przywracania pamięci o olędrach. Od tego czasu przerabiają po kilka ton buraków rocznie, ale z zachowaniem manufakturowego charakteru i z dbałością o jakość. Ich powidła zostały w 2015 roku wpisane na listę produktów tradycyjnych Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi. W tym samym roku odnieśli także sukces w konkursie „Nasze kulinarne dziedzictwo- Smaki Regionów”, zorganizowanym przez Polską Izbę Produktu Regionalnego i Lokalnego.

Olenderfest

W tym czasie dojrzała w nich idea „czynnego” podzielenia się lokalnym specjałem ze społecznością. W październiku 2016 roku zorganizowali po raz pierwszy olęderskie święto, które nazwali „Olenderfest”. Ten pierwszy rok – jak wspominają – był skromny i kameralny, chociaż przybyło ok. 150 osób. Impreza odbywała się na ich podwórku i w pomieszczeniach po byłej oborze, gdzie urządzili izbę tradycji „Powidlany zakątek”. Oprócz pokazu gotowania powideł, od którego wyszła idea warsztatów, odbyły się wówczas prezentacje innych olęderskich specjalności: wyplatania łozinowego płotu i kopania torfu oraz warsztaty stolarskie dla dzieci. Od początku partnerem tego wydarzenia było Muzeum Mazowieckie w Płocku, które na Olenderfeście prezentuje wystawy planszowe i wykłady.

Od tego czasu „Olenderfest” odbywa się cyklicznie i z roku na rok wzbogacany jest o nowe elementy. W 2017 roku święto odbywało się już na przestronnej łące naprzeciwko gospodarstwa Ciołkowskich, w otoczeniu mazowieckich wierzb. Nowością był pokaz urządzeń i narzędzi używanych do produkcji powideł oraz narzędzi do kopania i obróbki torfu. W kolejnych latach  wprowadzono dodatkowe pokazy – np. sypania terpy, garncarstwa, piwowarstwa, rzeźbiarstwa, powroźnictwa, bartnictwa, kowalstwa, tkactwa. Festiwal wzbogacono także o występy muzyczne.

Festiwal to także lokalne smaki, które przygotowują Koła Gospodyń Wiejskich z terenu gminy Iłów. Dzięki nim można spróbować takich olęderskich specjałów, jak: siake fusier, sytocha oraz zupa rybna siuforek, porka ze skwarkami, a także grochówka, marchwianka, różne ciasta i nowoczesne sałatki oraz ekologiczny sok z jabłek. Oprócz powideł buraczanych, które są „gwiazdą” festiwalu, można zakupić od lokalnych rolników wytwarzane przez nich sery, pieczone chleby, manufakturowe wina oraz cydr.

Andrzej Ciołkowski dba również o stroje inspirowane tymi olęderskimi. Sam nosi proste materiałowe spodnie z kamizelką i białą koszulą, maciejówkę oraz drewniane chodaki. Olęder w maciejowce występuje co roku jako znak graficzny każdego plakatu Olenderfestu. Panie pomagające przy festynie także noszą stylizowane na olęderskie proste sukienki bez rękawów.

Wspólne dziedzictwo

Olenderfest jest skierowany głównie do społeczności lokalnej. Jak mówi Tomasz Ciołkowski: „To impreza edukacyjno-integracyjna, a taka formuła to najlepszy sposób zdobycia wiedzy w sposób czynny. Olenderfest gwarantuje wszystko, czego człowiek potrzebuje do dobrej zabawy: jest jedzenie, muzyka, warsztaty dla dzieci, stragany twórców ludowych i małych przedsiębiorstw z okolicy, są pokazy”. Organizatorom zależy, żeby na festiwalu było środowisko lokalne: rzemieślnicy, producenci, koła gospodyń wiejskich, przedstawiciele samorządu i mieszkający tu ludzie. Do wzięcia udziału w imprezie zapraszają takich przedstawicieli rzemiosł, którzy byli charakterystyczni w tym rejonie: plecionkarza, stolarza, kowala. Jeśli nie ma kogoś „stąd”, wykraczają nieznacznie poza region. Bo impreza ma przypomnieć wspólne polsko-olęderskie dziedzictwo tej ziemi. O olędrach, powidłach i Olenderfeście można co roku posłuchać w audycjach Radia Sochaczew.

Ciołkowscy realizując festiwal, chcą by ludzie spotykali się w atmosferze święta, by poznali swoje tradycje i miejscowych producentów od których można kupić bezpośrednio ich wyroby, wymienili się doświadczeniami i zwyczajnie na koniec pobawili przy muzyce zespołów ludowych i folkowych. Starają się, żeby impreza mogła trafić do wszystkich w każdym wieku, by miała charakter wielopokoleniowy. I to wszystko od paru lat się udaje, a uczestników z roku na rok jest coraz więcej. Co roku Olendrfest jest inny, niepowtarzalny wyjątkowy.

Mimo tego, iż wydarzenie ma charakter sąsiedzki i nie jest szeroko reklamowane w mediach, warto przyjechać do Przejmy nie tylko po to żeby zrobić zakupy u lokalnych wytwórców i poczuć smak olęderskich powideł, ale też zasmakować tej ziemi i poznać żyjących tu ludzi oraz ich ciekawą, ale i trudną polsko-olęderską historię.

Zobacz mapę
Udostępnij na Facebooku - Link otworzy się w nowym oknie przeglądarki
Adres miejsca

Gospodarstwo Agroturystyczne pod Jastrzębcem
Przejma 19, 96-520 Iłów
wyznacz trasę
Dane kontaktowe

Andrzej Ciołkowski
Adres e-mail

Telefon

600 876 311
Dodatkowe informacje

Wydarzenie odbywa się w stałym terminie – w pierwszą sobotę września.