Przejdź do treści Wyszukiwarka
Strona glwna

Artykuły

Kulinaria i kuchnia wedle Oskara Kolberga

Jedzenie od pewnego czasu budzi ogromne zainteresowanie. Ta podstawowa potrzeba człowieka stała się przemysłem, rozrywką, podstawą relacji międzyludzkich. Kiedy w pierwszych monografiach regionalnych wspomniano o jedzeniu autochtonów, czyniono to w kontekście zdziwienia, czasem nawet zszokowania. Badania Clauda Levi-Straussa, Mary Douglas i Pierra Bourdieu doprowadziły do wykształcenia odrębnej subdyscypliny antropologii kulturowej – antropologii jedzenia. W Polsce dziedzina ta dopiero się rozwija, a co ciekawe, za klasyk uznaje prace Oskara Kolberga i Kazimierza Moszyńskiego. Monumentalne dzieła Kolberga dostarczają wielu informacji o każdym z regionów, który znalazł się w obrębie zainteresowań badacza. Sam Kolberg, o czym warto pamiętać, w chałupach wiejskich nie jadał – gościł w dworach, domach mieszczańskich, miał więc do czynienia z daleko inną kuchnią, niż ta wiejska. Nie odnotował więc smaków, dał za to doskonałe opisy posiłków. Zamieścił także wiele przykładów dodatkowych gestów i znaczeń, które towarzyszą świątecznemu jedzeniu.

Pożywienie ludności wiejskiej XIX w. odznaczało się  przede wszystkim minimalizmem, było niezwykle skromne, zdeterminowane przez położenie geograficzne. Trzeba przypomnieć, że cechą charakterystyczną dla tradycyjnej kultury jest restrykcyjne przestrzeganie podziału czasu na codzienny i świąteczny. Pożywienie codzienne „składa się po większej części z jarzyn. Piwo i wódka są ich głównym napojem; bogatsi piją także miód, a nawet niekiedy wino węgierskie”. Restrykcyjne przestrzeganie kalendarza liturgicznego, a także bieda sprawiały, że oleje były jedyną okrasą używaną przez 1/3 roku. Niekwestionowanymi „królami” codziennej żywności stawały się różnego typu żury, polewki i bryje oparte na odrobinie mąki. Owe jarzyny to zapewne potrawy przygotowywane z łatwych w uprawie i stosunkowo prostych w przechowywaniu warzyw: rzepy, kapusty, buraków i coraz popularniejszych ziemniaków. Bardzo specyficzne, postne jedzenie, a więc zbliżone do powszedniego, podawano w czasie wigilii. I tak: „(…) w Wiliją wieczorem rozpościerają na stole siano; na to kładą  białą płachtę, łamią i dzielą się opłatkiem, częstują wódką i śledziem. W godzinę późniéj, zasiadłszy do tak nakrytego stołu, jedzą barszcz na rzadko z grzybami i chlebem, kapustę z grochem, kluski z makiem (czarnym), fasolę lub groch zwyczajny, kaszę jaglaną ze śliwkami, pierogi z siemieniem, gruszki i śliwki suszone. Przy jedzeniu, nie kładą łyżek na stole, ale je trzymają w zębach, ażeby ich krzyże w plecach nie bolały. Zjadłszy i powstawszy, zostawiają na stole chléb, na nim kładą nóż, na nożu opłatek; i tak chléb ten leży przez całą noc. Rano, w Boże Narodzenie, biorą ten nóż i uważają, z któréj strony padła nań rdza: jeśli rdza padła od strony opłatka, to wróżą z tego zarazę na pszenicę; jeżeli padła od strony chleba, to zarazę na żyto”.

Jedzenie zyskuje więc w wigilię, z okazji święta wartość dodaną – służy do wróżb, magii, zaklinania urodzaju. Wiemy, że spożywane potrawy traktowane były jako dar czy ofiara. Większość ze składników potraw wigilijnych posiada określoną ściśle symbolikę. Wspomniany w pierwszej części wieczerzy opłatek to wszak symbol chleba dzielonego przez Jezusa podczas Ostatniej Wieczerzy. Łamanie, dzielenie się opłatkiem nawiązuje także w swym wymiarze symbolicznych do dawnego zwyczaju wymiany chleba. W pierwszych wiekach chrześcijaństwa chleby nie konsekrowane i nie użyte w obrzędach Eucharystii nazywane eulogiami wymieniały pomiędzy sobą wspólnoty religijne. Czyniono to na znak równości, braterstwa, miłości. Śledź – ryba jest symbolem początku, słońca, morza, życia i nieśmiertelności. Ryba jako praistota była w wielu religiach bogiem, zarazem jako symbol swojego środowiska (wody), a więc jej chaotyczności uważana była za zwierzę nieczyste. Uznawano także jej tajemniczość, ponieważ przebywa w żywiole, w którym człowiek żyć nie potrafi. W chrześcijaństwie ryba to Zbawiciel. Oczywiście kolejne ze składników dań także mają wartość symboliczną – mak, który oznacza noc, zapomnienie, letarg, odurzenie upojenie, a przede wszystkim sen. Sen czarodziejski, magiczny, odurzający, z którego trudno powrócić do rzeczywistości.  Grzyby,  łączą ze sobą dwa światy, żywych i umarłych. Pochodzą bowiem z lasu, a wiec ekumeny nie zamieszkałej przez człowieka, obcej i nie dającej się oswoić, uporządkować. Podobnie groch, nawiązuje do zwyczajów funeralnych.

Łatwo zauważyć, że powstałe przed laty „Dzieła Kolberga pozwalają na szereg analiz i są nieocenionym i wciąż aktualnym źródłem dla współczesnego badacza. 


Bibliografia:

Kolberg O., „Dzieła Wszystkie”, Kraków 1887, t. XX.   

Ogrodowska B., „Polskie obrzędy i zwyczaje doroczne”, Warszawa 2007.

Ogrodowska B., „Tradycje polskiego stołu”, Warszawa 2012.

„Słownik stereotypów i symboli ludowych”, Lublin 1996, cz. VI.


Autor: Justyna Górska-Streicher

Kulinaria i kuchnia wedle Oskara Kolberga