Samorodny talent
Piotr Sikora to muzyczny samouk z Kuźnicy, wsi spod Przysuchy w regionie radomskim, który jest „mekką” muzyków ludowych i wielu samorodnych talentów. Nie bez przyczyny w niedalekim Szydłowcu siedzibę ma Muzeum Ludowych Instrumentów Muzycznych. Trudno o dobre wyjaśnienie tego fenomenu. Piotr Sikora też nie potrafi odpowiedzieć na pytanie, skąd w nim to zainteresowanie muzyką i skąd tylu muzykantów wokół. Mówi, że to muzykowanie „przyszło samo z siebie”, ponieważ nawet w jego rodzinie nikt nigdy nie grał.
Pierwsze skrzypce, będąc dwunastoletnim chłopcem, wyrysował sobie, a potem wystrugał ze zwykłej deski i dodał struny z drutu. „Brzdękałem na nich podczas pasienia gęsi” – mówi Piotr Sikora. Taka była przedwojenna rzeczywistość wiejskich dzieci.
Gra na skrzypcach
Pierwszy prawdziwy instrument otrzymał od swojej mamy, która szybko dostrzegła jego muzyczny talent. Skrzypce należały do Mariana Balcerka – muzykanta z Janowa, ale „nie ma już po nich znaku”. Jak wspominał, na naukę w szkole muzycznej nie wystarczyło pieniędzy, więc podsłuchiwał starszych kolegów, między innymi Lucjana Kwietnia, czy Józefa Lewandowskiego i z determinacją ćwiczył. Poważne granie zaczynał na weselach i występując z różnymi muzykami, spośród których chętnie wspomina Andrzeja Fiurkiewicza, Jacka Bursę, Józefa Morawskiego i braci Wiórkiewiczów.
Wyrób instrumentów
Na pytanie, dlaczego zaczął robić instrumenty strunowe i bębenki, odpowiada prosto: „z chęci”. Świetny skrzypek jest także cenionym rzemieślnikiem, wytwarzającym basy, skrzypce, bębenki, barabany. O ich jakości świadczy ich popularność, jak opowiadał, że „jedne basy jak zrobił, to aż na pożyczki chodzą”.
Złożenie instrumentu to jednak żmudna, ręczna praca, której metodologię także wypracował samodzielnie. Jak barwnie opisuje: „najpierw trzeba kupione w tartaku i dobrze wysuszone drewno wyciąć na krajzedze. A dalej wszystko ręcznie. Najpierw trzeba obrysować ołówkiem kształt od formy. Na spód skrzypiec najlepsze jest drewno jaworowe. Piłką się wyrzyna i trzeba dłubać, nożykiem się struga, żeby jednakowa grubość była. A na boczki rżnie się drewno na paski. Te paski zaparza, zakłada na modele, aż wszystko zaschnie, wyjmuje się i jest kształt taki jak powinien być. Następnie skleja się ze sobą elementy i robi górę ze świerku i także skleja. Trzeba jeszcze dorobić gryf i smyczek z końskim włosiem. Wszystko na koniec się poleruje i jeśli ktoś sobie życzy, maluje. A bębenki małe lub takie większe, normalne – skóry z dzika, sarny, kozy lub cielaka się naciąga, a jeszcze pałeczka z jesionu, którą trzeba również owinąć skórą”. Wszelkie instrumenty wykonuje w swojej pracowni, w której posiada cały zestaw niezbędnych do tego narzędzi.
Piotr Sikora sygnuje imieniem, nazwiskiem oraz datą (dyskretnie i we wnętrzu) każdy ze stworzonych przez siebie instrumentów. W zbiorach Muzeum Ludowych Instrumentów Muzycznych w Szydłowcu znajdują się obecnie bębenek i baraban jego autorstwa. Zbudował także ośmiostrunową mandolinę. Zamówienia na instrumenty otrzymuje poprzez Internet i bezpośrednio, jak podczas corocznego Targowiska Instrumentów, odbywającego się w ramach Festiwalu Wszystkie Mazurki Świata. Przyjmuje zamówienia również u siebie w Kuźnicy, dokąd czasami trafiają młodzi muzycy i jak opowiada: „kiedyś jak przyjechali, ale nie pamięta kto, to jedni grali, a inni tańczyli na klepisku w stodole i było trochę jak kiedyś”.
Sukcesy
W 2012 roku praktykował w jego warsztacie uczeń ze Szkoły Mistrzów Budowy Ludowych Instrumentów Muzycznych (program Instytutu Muzyki i Tańca). W roku 2016 Piotr Sikora otrzymał za swój bębenek obręczowy wyróżnienie w V Ogólnopolskim Konkursie na Budowę Ludowych Instrumentów Muzycznych w Szydłowcu, w kategorii „ludowe instrumenty muzyczne”. Uznanie zdobywał także jako muzykant, grając na bębenku ze Stanisławem Lewandowskim z Brogowej, podczas Festiwalu Kapel i Śpiewaków Ludowych w Kazimierzu nad Wisłą czy w Konkursie Kapel i Śpiewaków Ludowych Regionów Nadwiślańskich „Powiślaki” (2015), gdzie wraz z Katarzyną Zedel i Joanną Sternik zdobył III miejsce w kategorii kapel ludowych.
Piotr Sikora nadal lubi grać na swoich skrzypkach, lubi też słuchać i jak mówi: „takie ludowe, jak w radiu zagrają, to bardzo raduje”. Jak tylko otrzyma zamówienie, dłubie jeszcze jakieś skrzypce czy zrobi bębenek. W swoim życiu imał się różnych profesji: pracował jako piekarz, robotnik leśny, formierz w odlewni w Przysusze, stolarz, ale wybrał muzykowanie. Podobnie pozostał wierny Kuźnicy, swojemu miejscu urodzenia i zagrodzie ze stuletnimi dębami, gdzie żyli jego dziadkowe i rodzice.