Przejdź do treści Wyszukiwarka
Strona gl�wna

Wota woskowe w Brodowych Łąkach

Trwa ładowanie zdjęć


Urokliwe Brodowe Łąki

Brodowe Łąki to malownicza wieś położona na Kurpiach na terenie dawnej puszczy. Według źródeł historycznych ludność zaczęła się tu osiedlać dopiero w XVII wieku. Na meandrującej rzece Omulew – prawym dopływie Narwi, istniał wtedy bród, wykorzystywany do przeprawiania się na drugi brzeg. Zanim zbudowano most, ta naturalna płycizna odgrywała istotną rolę w komunikacji. Pozostałością po czasach bez mostu są parafialne cmentarze umiejscowione po obu stronach rzeki: jeden dla Brodowych Łąk, drugi dla wsi Zawady.

Poza walorami przyrodniczymi Brodowe Łąki mogą się pochwalić wyjątkowym zabytkiem, jakim jest XVIII-wieczny drewniany kościół pw. św. Michała Archanioła. Podczas odpustu na Przemienienie Pańskie, od dwóch lub nawet trzech wieków, odbywa się tu procesja połączona ze składaniem ofiar wotywnych. To jedyna w Polsce i ostatnia kurpiowska wieś, w której zachował się archaiczny zwyczaj obnoszenia figurek woskowych (tzw. byśków) w czasie procesji w dniu 6 sierpnia.

Początki zwyczaju ofiar wotywnych

Zwyczaj proszalnych i dziękczynnych ofiar wotywnych znany był w Europie już w czasach antycznych. Po przyjęciu chrześcijaństwa został on zaadaptowany w podobnej formie. Panowała praktyka oddawania pod patronat kościoła spraw związanych z hodowlą, a także składania w świątyniach symbolicznych ofiar pod postacią zwierząt. Później ofiarowywanie różnorodnych symbolicznych przedstawień przypisano kultowi św. Leonarda. Najwcześniej miało to miejsce w VI-VII wieku we Francji, skąd pochodził święty.

Święty Leonard, według francuskiego etnologa Arnolda van Gennepa, stał się patronem „(…) wszystkiego, z czym wiąże się problem ludzkiej bezsilności czy bezradności”. Wśród grup, które miał pod swoją opieką, wymienić można: więźniów i jeńców, kobiety ciężarne i położne, bednarzy, górników, kowali, ślusarzy, zagrożonych kradzieżą, rolników i stajennych, hodowców bydła i koni. Patronował także żywemu inwentarzowi w gospodarstwach. W dniu 6 listopada, kiedy wspomina się św. Leonarda, chłopi modląc się w kościele, przedstawiali mu swoje życzenia i troski w postaci symbolicznych wyobrażeń zwierząt hodowanych oraz ludzkich organów. Na zachodzie Europy (Bawaria, Tyrol, Słowacja) wota najczęściej były kute z żelaza, w Polsce zaś powszechnie sto­sowanym tworzywem był wosk, łatwiej dostępny i tańszy.

Ofiary wotywne w Polsce

W Polsce zwyczaj ofiar wotywnych pojawił się prawdopodobnie za sprawą zakonu cystersów w wieku XII lub później. W XVI wieku został on poświadczony w źródłach. Należy jednak dodać, że dokładne ustalenie jego genezy i datowania nastręcza pewne trudności i można tu mówić jedynie o przypuszczeniach.

W Polsce składanie ofiary wotywnej stało się popularne wśród wszystkich warstw społecznych. Na wota z metali szlachetnych (srebra i złota) mogły sobie pozwolić warstwy wyższe, jak szlachta, magnateria i bogaci kupcy. Wota z kutego żelaza w Polsce w ogóle nie występowały. Metalowe wota spełniały najczęściej rolę symbolicznych ofiar dziękczynnych za powodzenie życiowe i zdrowie. Wota woskowe składane przez chłopów miały inne znaczenie i inny kontekst. Były ofiarami upraszającymi lub przebłagalnymi i dotyczyły codziennych trosk tej społeczności. Stąd intencje na pomyślność hodowli bydła, nierogacizny i drobiu oraz związane z tymi życzeniami zoomorficzne przedstawienia.

Jak analizuje antropolog kultury Jacek Olędzki (Polska Sztuka Ludowa Konteksty, 1960):

Różniła te dwa rodzaje wotów odmienna skala potrzeb, których były symbolami, i zasadniczo inny stosunek samych ofiarodawców do tej formy kultu religijnego. Wreszcie nie można zapominać, że wota złote i srebrne były wykonywane przez zawodowych złotników, natomiast wota woskowe były wyłącznie dziełem samych ofiarodawców. Różnica autorstwa tych wotów nadawała im określone piętno formalne, które ustalało ich przynależność artystyczną do sztuki ludowej lub profesjonalne. Wszystko to razem przemawia za istnieniem już w połowie XVI wieku, a może nawet i wcześniej, woskowej rzeźby wotywnej, posiadającej wartości treściowe i formalne sztuki ludowej.

Ostatnie miejsca na Kurpiach

W Europie Zachodniej, podczas reformacji w XVI wieku, praktyki związane ze składaniem ofiar wotywnych spotkały się z krytyką kościoła. Niechęć duchownych przyczyniła się do powolnego zanikania tych zwyczajów.

W Polsce wosk stanowił daninę kościelną i służył do produkcji świec, a wiejskie parafie potrzebowały dostawy tego surowca. Częściowo dzięki temu zapotrzebowaniu, praktyki wotywne przetrwały dłużej. Z czasem wota zaczęła wyrabiać służba kościelna, tzw. brastewni. Było to następstwem malejącej liczby tych, którzy trudnili się hodowlą pszczół, tam gdzie obrzęd został zachowany.

W latach 50. XX wieku badacz Kurpiowszczyzny, etnograf Jacek Olędzki zanotował go już wyłącznie w dwóch kurpiowskich parafiach: Krzynowłodze Wielkiej (gm. Chorzele, pow. przasnyski, gdzie zamieszkiwała dawna służba folwarczna i potomkowie szlachty zaściankowej) oraz Brodowych Łąkach (gdzie mieszkali chłopi z Królewszczyzny). W obu parafiach wota ofiarowywane były podczas odpustu na Przemienienie Pańskie (6 sierpnia). Dodatkowo w Krzynowłodze pojawiały się jeszcze 14 lutego, w dniu św. Walentego, patrona epileptyków. Jacek Olędzki zrealizował dwa filmy, które są zapisem przebiegu tamtych uroczystości: „Ofiara” w Brodowych Łąkach (1958) oraz „Czekam na Twe zmiłowanie” w Krzynowłodze Wielkiej (1959), gdzie później zwyczaj ten zanikł.

Odpust w Brodowych Łąkach, 1959

Jacek Olędzki w artykule „Wota woskowe ze wsi Brodowe Łąki i Krzynowłoga Wielka”, opublikowanym w Polskiej Sztuce Ludowej (1960), zamieścił taki opis tego wyjątkowego dnia Przemienia Pańskiego:

Na odpust w Brodowych Łąkach przybywają ludzie tłumnie, po pokonaniu nieraz kilkudziesięciu kilometrów niedostępnych piaszczystych dróg. We wsi kurpiowskiej nie witają przybyłych w świątecznym dniu (tak jak to bywa na odpustach w innych okolicach) karuzele z muzyką, strzelnice czy wielkie loterie fantowe. Z nieodzownych atrakcji odpustowych można w Brodowych Łąkach spotkać: jedynie niewielkie kramy z dewocjonaliami i zabawkami oraz stragany z jedzeniem i napojami. Tłumy ludzi sprowadza na uroczystość brodowską nie tyle chęć ucieczki od codziennych kłopotów, ile potrzeba, którą nawet skromny program istniejących tu atrakcji odpustowych jest w stanie zaspokoić. Odpust w Brodowych Łąkach zawdzięcza swą popularność przede wszystkim właściwościom znajdującym się poza kręgiem zwykłych atrakcji odpustowych. Są nimi bez wątpienia zabiegi związane z ofiarą wotywną. Sprowadza do Brodowych Łąk rzesze ludzi w głównej mierze ich głęboki praktycyzm życiowy, ogarniające ich przeświadczenie, że tylko w tym dniu, tutaj, w kościele brodowskim, uczestnicząc w ofierze wotywnej mogą „załatwić” najważniejsze dla nich sprawy, na które nie mają sami żadnego wpływu.

Brastewni i wyrób woskowych wotów

W latach 50. XX wieku wyrobem wotów i ruchem podczas odpustu kierowali jeszcze brastewni. Byli oni wybierani spośród wiernych cieszących się zaufaniem proboszcza oraz mieszkańców wsi. Do innych ich obowiązków należało zbieranie ofiar na tacę i udział w wizytach po kolędzie. Przed pierwszą mszą w godzinach porannych przygotowywali stragan ze świecami, który był ustawiany na dziedzińcu kościelnym. Obok stawiali skrzynię wypełnioną wotami.

Brastewni w Brodowych Łąkach rokrocznie lepili ręcznie nowe figurki, do czego wykorzystywali zniszczone egzemplarze z poprzednich lat oraz niedopałki świec. Pozwalało im to na wykonanie kilkudziesięciu przedstawień. Wosk oraz – w mniejszych ilościach stearynę, parafinę, niekiedy łój – należało zalać wrzątkiem. Miękką masę wyjmowano z ciepłej wody i dokładnie ręcznie wygniatano, żeby stała się plastyczna. Następnie z wyrobionej bryły wyszarpywano niewielkie kawałki, z których formowano zamierzone formy. Wota przybierały barwę szarooliwkową, niektóre o nieregularnych, ciemnych żyłkach (jako ślady łączenia w czasie stapiania i wyrabiania różnych surowców). W latach późniejszych wykorzystywano także białą stearynę.

Symbole i intencje

Przed mszą wierni brali świece oraz wybraną figurkę ze swoją intencją (którą po zakończeniu rytuału należało zwrócić), składając przy tym datek pieniężny. Tak Jacek Olędzki opisywał ten moment:

Od straganu udają się ludzie do zakrystii. W drodze układają w rękach wota. Niektórzy starają się umocować je wokół świec. W zakrystii zapalają świece i trzymając je przed sobą wchodzą do prezbiterium. W ciszy, dookoła ołtarza, przesuwa się wolno zwarty korowód ludzi trzymających wota i skwierczące świece. Nowoprzybyli dołączają się do ludzi obcho­dzących ołtarz. Jedni przy drugich wchodzą w wąskie przejście za ołtarzem. (…) W ołtarzu znajduje się obraz Przemienienia Pańskiego. Zwieńczają go girlandy świeżego widłaku i gałązek jodły. Po wyjściu zza ołtarza ludzie klękają zwracając twarze w jego kierunku. Świece i wota, uniesione nieco do góry, trzymają przed sobą. „Ucyń, Panie Jezu, zeby moja krowa nie była jałowa…”, „…o, zeby mój kuń nie miał ochwatu..”, „…ucyń, Panie, zeby parchy nie trzymali się mojego dobytku…”, „…spraw, Panie Jezu, co bym miał zięcej przychówku”,”… jek Ciebie miłuję, Panie mój, tak przenienienia upraszam”.

I tak modląc się o pomyślność w hodowli zwierząt gospodarskich, obnoszono wota przedstawiające konie, bydło, drób. Sporadycznie zdarzały się pszczoły i owce. Wśród tych przedstawień koń odgrywał naczelną rolę, jako wówczas wiodące zwierzę w gospodarstwie.

Modląc się o zdrowie i powodzenie w życiu osobistym, które było wtórne w stosunku do modlitwy w intencji inwentarza, wierni posługiwali się wotami w kształcie części ciała. Były to serca, szczęki z zębami, nogi, ręce, oczy – określanych przez Kurpiów jako bigielki, gałki, kulki, ocy czy grucoły (czyli dotknięte chorobą gruczoły). Wotum przedstawiające dziecko było przeznaczone do modlitwy o jego narodziny, a równocześnie jako prośba skierowana do Boga, aby pozwolił wychować je w zdrowiu i nie zabierał przedwcześnie. Z figurką dziecka w powijakach z szeroko otwartymi ustami modlono się o poprawę dla wątłych i nerwowych niemowląt. Młode panny brały kręgi, zwane kółkami lub wiankami (w gwarze: kuruny cierniowe, zianuski) i modliły się o wytrwanie w panieństwie i czystości do małżeństwa. Starsze kobiety z kolei prosiły o uzdrowienie ze swoich chorób.

Zwyczaj ofiar woskowych dzisiaj

Dzisiaj, Brodowe Łąki to jedyne miejsce, w którym ciągle można uczestniczyć w rytuale wotywnym. Główna msza tego dnia jest odprawiana o godzinie 12.00. Zaczyna się słowami pieśni „Cudowny Boże, przez Twe przemienienie strapienia nasze obróć w pocieszenie…”. W uroczystości czynnie uczestniczy miejscowy zespół „Pod Borem” z Zawad, który od kilku lat zapewnia oprawę muzyczną. Jego członkowie czytają pismo święte w gwarze kurpiowskiej (po przetłumaczeniu konieczna jest akceptacja z Kurii). Ważną rolę odgrywają Strzelcy Kurpiowscy, którzy strzelają ze swoich strzelb przed mszą i w trakcie – podczas podniesienia Eucharystii.

Sam rytuał wotywny odbywa się po zakończonej mszy. Wota (ofiary, zwane w gwarze osiarami) wystawione są w prezbiterium. Każdy z uczestników bierze figurkę ze swoją intencją oraz świecę i składa ofiarę pieniężną. Następnie ofiarnicy z zapalonymi świecami i wybranymi przedstawieniami ofiarnymi obchodzą trzykrotnie ołtarz zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Wchodzą przez lewe wejście do ambitu (przestrzeni zaołtarzowej) i wychodzą z prawej. Miejscowi wierzą, że dla „wzmocnienia” modlitwy należy wetrzeć kurz z ołtarza w bolące skronie, oczy, uszy, stawy rąk i nóg. Podczas całej procesji należy się modlić, prosząc o zdrowie dla siebie i bliskich. Po skończonym rytuale figurki odkłada się z powrotem do koszy. Wszystkie są przechowywane w skrzynkach w kościelnej zakrystii do następnego roku.

Zachowane dziedzictwo

W chwili obecnej figurki występują w dużym zróżnicowaniu: są oliwkowe, białe stearynowe oraz w różnych odcieniach wosku pszczelego. Miejscowi wspominają, że w Brodowych Łąkach ostatni brastewny zmarł dawno, nawet nie pamiętają już kiedy to było. Potem w celu uzupełnienia zasobu i naprawy zniszczonych, figurki zaczęli lepić parafianie-pszczelarze, którzy dysponowali woskiem.

W 2019 roku po raz pierwszy odbyły się warsztaty lepienia figurek woskowych. Ich inicjatorem był ksiądz proboszcz Jerzy Ciak, który zaangażował się w podtrzymywanie lokalnej tradycji. Warsztaty odbyły się w wyjątkowym miejscu – na wyspie położonej na rzece Omulew. Przeprowadziło je Stowarzyszenie Strzelców Kurpiowskich. Stowarzyszenie angażuje się także w przywrócenie tradycji bartnictwa na Kurpiach, stąd zainteresowanie zwyczajem mającym związek z produktem pszczelim. Figurki lepiono w drewnianej niecce, a następnie kształtowano w gorącej wodzie. Zamysłem księdza było przede wszystkim zintegrowanie miejscowej społeczności wokół tego wyjątkowego zwyczaju, który trwa tutaj nieprzerwanie. Najstarsi mieszkańcy podkreślają, że praktykowano go również w czasie wojny.


Bibliografia

  • Jacek Olędzki, Wota woskowe ze wsi Brodowe Łąki i Krzynowłoga Wielka [w:] Polska Sztuka Ludowa Konteksty, 1960, t. 14, z. 1
Zobacz mapę
Udostępnij na Facebooku - Link otworzy się w nowym oknie przeglądarki
Adres miejsca

Kościół pw. św. Michała Archanioła w Brodowych Łąkach
Brodowe Łąki 36, 06-320 Baranowo
wyznacz trasę
Telefon

(29) 592 04 45
Dodatkowe informacje

Procesja z wotami woskowymi odbywa się w dniu 6 sierpnia w święto Przemienienia Pańskiego, po mszy o godzinie 12.00.